Adalia Satalecki Adalia Satalecki
467
BLOG

BANDYCI Z BRUKSELI

Adalia Satalecki Adalia Satalecki Społeczeństwo Obserwuj notkę 4

Mieszkałem tam kilka dobrych lat i wspominam ten okres 1990 – 1995 jako jeden z piękniejszych w moim życiu. Bruksela ze swoim Wielkim Placem to europejska perła zasługująca na miano stolicy Europy, miasto tak piękne, że moja córka wybrała je przed dwudziestu laty na resztę swoich dni. Ale dziś śle mi płaczliwe e-maile bojąc się o siebie, mężą (o zgrozo Belga),  i życie swojej dwuletniej Julii.

W grudniu ub. roku Pierre Vermeren, profesor Sorbony specjalizujący się w historii krajów Magrebu opublikował, na łamach „Le Figaro” artykuł zatytułowany „ Molenbeek  miejscem kataklizmu”. Uczony twierdzi, że w Belgii mieszka aktualnie 500.000 Marokańczyków. Statystycznie, na dwudziestu obywateli Belgii przypada więc jeden Marokańczyk. Ale to jeszcze żaden problem. Do tego trzeba jeszcze dodać półtora miliona obywateli marokańskich, którzy żyją w Holandii oraz w sąsiednim departamencie Nord – Pas de Calais we Francji. Belgia jest więc krajem w zasięgu ręki dla dwóch milionów muzułmanów, którzy reprezentują tylko jeden kraj Magrebu.

W latach 70-ych XX wieku znajdowali oni zatrudnienie w przemyśle wydobywczym, i metalurgicznym,  w branży chemicznej i tekstylnej. Światowy krach tych gałęzi przemysłu dotknął najbardziej boleśnie afrykańskich emigrantów, którzy po utracie pracy w tradycyjnych zawodach dostrzegli swoją szansę w przemycie narkotyków. Ostrożne szacunki mówią, że rynek haszyszu w krajach Benelux’u i Francji wart jest 10 miliardów euro rocznie. Rynek ten zdominowali przybysze z północnej Afryki. Rozwojowi przemytu narkotyku sprzyjają reguły europejskiego bezwizowego ruchu, brak policyjnej kontroli i wewnętrzne belgijskie podziały językowe,  narodowościowe i społeczne.

Brukselą rządzi 19 burmistrzów dzielnic. Metropolia podzielona jest jednak tylko na sześć policyjnych dystryktów z komendantami, sztabami dowodzenia, administracją, rzecznikami prasowymi, telefonami. Parlamentarna flamandzka mniejszość postuluje przegrupowanie sił policyjnych i podporządkowanie jej jednemu ośrodkowi. Takiej koncepcji przeciwstawia się frankofońska większość 19 burmistrzów. W konflikcie z arabskim żywiołem, mieszkaniec Brukseli nie może liczyć na pomoc ze strony stróżów prawa i skazany jest na własne siły. Nie są one więc wcale wyrównane. Dlatego może Bruksela przypomina dziś do złudzenia Chicago, stolicę amerykańskich gangsterów z lat 20-ych XX wieku. Doświadczył tego Jean – Pierre Martin, belgijski dziennikarz, który od 30 lat przemierzał Afrykę i Bliski Wschód. Niedawno wrócił z reportażu w Syrii. Ale nieszczęście spotkało go właśnie w Brukseli, gdzie został pobity i okradziony, gdyż ziomalom z Afryki nie spodobała się jego kamera.

Zdaniem odpowiedzialnych za bezpieczeństwo stolicy Europy, dwanaście dzielnic Brukseli klasyfikuje się jako strefy niebezpiczne. Nie uświadczysz tam policjanta, inkasenta gazu lub elektryka odcinającego prąd z powodu zalegania użytkownika z opłatami. Motorniczy metra mają się zatrzymywać wszędzie tam, gdzie zażąda pasażer. Oczywiście wszyscy pasażerowie metra jeżdżą bez biletów. Na początku stycznia tego roku pięciu kontrolerów biletów znalazło się w szpitalu, gdy zostali zaatakowani przez pasażerów bez biletów. Gdy w ich obronie stanęła policja, dzielnicowy posterunek został obrzucony koktajlami Mołotowa i spłonął. Bo niektóre dzielnice Brukseli nienawidzą policji. Człowiek w mundurze stróża prawa jest słownie napastowany, wulgarnie obrażany, opluwany, kopany. Miejscowa prasa twierdzi, że policyjni zwierzchnicy wydają ponoć rozkazy swoim podwładnym, aby zachowywali się spokojnie, aby nie dolewali oliwy do ognia. Raport ministra spraw wewnętrznych Belgii z końca 2015 r. stwierdza, że „policjanci boją się operować na terenie dzielnic Anderlecht, Bruksela, Molenbeek i Saint – Gilles”. W tych dzielnicach młodzież bawi się dość swobodnie. Na przykład w wigilię ub. roku chłopcy wnieśli na stację metra samochód i ustawili go na torach. Scenę sfilmowali ku wiecznej rzeczy pamiątce. Kiedy w dzielnicy wybucha pożar, strażacy boją się tam jechać z interwencją, bo chłopcom z ferajny nie podoba się, gdy strażacy gaszą ogień. Oni wolą oglądać pożogę do końca.

Zdaniem belgijskiego senatora Alain Destexe, którego cytuje „Le Figaro” z 20 stycznia 2016, w Brukseli zagrożone są podstawowe wolności obywatelskie. Arabska dziewczyna wychodząca na ulicę bez tradycyjnego zakrycia twarzy narażona jest na opresję swoich kolegów. Skandalem byłoby, gdyby ojciec lub brat zobaczył córkę lub siostrę na ulicy w czułym pocałunku ze szkolnym kolegą lub bliskim znajomym. Nie do pomyślenia byłoby zobaczyć arabską kobietę na wystawie na której eksponuje się zbyt odważne dzieła sztuki. W arabskich dzielnicach nie mają prawa mieszkać Żydzi. Osoby znane ze swojego liberalizmu są szybko identyfikowane i zmuszane do opuszczenia dzielnicy. Szkoły, w których kształciła się mniejszość żydowskich dzieci najpierw zmuszono do rezygnacji z lekcji historii na których mówiono o zagładzie, a następnym etapem terroru było zmuszanie uczniów do zmiany szkoły, a rodziców do wyprowadzki.

W mętnych wodach dzielnicy Molenbeek, w odległości zaledwie 6 kilometrów Ronda Schuman’a, gdzie wznosi się siedziba Unii Europejskiej, operują Syryjczycy w poszukiwaniu osób godnych umrzeć w imię Proroka. To tutaj, po przeszkoleniu w Syrii, Francuz o nazwisku Mehdi Nemmouche dokonał w 2014 roku zamachu na muzeum Żydów, a jego ofiarą były 4 osoby. Mózgiem operacji był do dziś poszukiwany przez policję człowiek. W styczniu 2015 roku antyterroryści byli już na jego tropie ale podejrzany uciekł zostawiając na ulicy trupy swoich dwóch kolegów. Innego członka tej grupy, Marokańczyka,  udało się rozbroić w ostatniej chwili w pociągu relacji Amsterdam – Paryż.

W Molenbeek mieszkają od dwóch – trzech pokoleń Marokańczycy i Turcy. Działają tu dziś 22 meczety. Według ostrożnych danych ministerstwa spraw wewnętrznych Belgii cytowanych przez „Figaro” w listopadzie 2015 r.,  828 mieszkańców dzielnicy można było określić mianem „islamskich radykałów”. Spośród nich 270 było w Iraku lub Syrii, a 352 jest zdeterminowanych, aby udać się do strefy walk na przeszkolenie przydatne im później w Europie. Zdaniem policji, ślady najbardziej brutalnych ataków terrorystycznych dokonywanych od roku we Francji, prowadzą do stolicy Europy.

Moja córka ląduje w Warszawie 5 lutego. I musimy chyba odbyć poważną rozmowę na temat przyszłości mojej wnuczki Julii.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo