Zaczęło się na północy kraju dziś z samego rana.
Rolnicy zaatakowali wielkie sklepy i uprzątnęli z nich mięso. Nastąpiły braki w zaopatrzeniu. Uderzyły one w pierwszym rzędzie we wczasowiczów, którzy wypoczywają na wybrzeżu.
Na drogach pojawiły się traktory i maszyny rolnicze paraliżując niemal całkowicie region. Spalonymi oponami zablokowali mosty prowadzące do miasta. W ten sposób rolnicy protestowali przeciwko niskim cenom skupu.
Jednak minister rolnictwa nie chciał przyjechać na miejsce konfliktu. Poparł go premier twierdząc, że ta sprawa go nie dotyczy.
- To problem do rozstrzygnięcia pomiędzy rolnikami, przemysłem przetwórstwa mięsa i sklepami wielkiej dystrybucji – powiedział premier biorąc w obronę członka swojej ekipy.
Opozycja wściekle zaatakowała ekipę rządzącą.
- Rolnicy są zrozpaczeni –mówią przywódcy – to bunt ludzi zapomnianych - twierdzi opozycja.
- Musimy wysłuchać skarg naszych rodaków, a Europa powinna przyjść im z pomocą – zakomunikował komisarz europejski ds. ekonomicznych Unii Europejskiej.
Przyczyną kryzysu na rynku produktów rolnych jest rosyjskie embargo wprowadzone na produkty wieprzowe oraz wzrost produkcji rolnej na wsi w landach niemieckich.
Pod presją strajkujących rząd musiał zmienić front. Już w południe zebrał się gabinet, aby zapoznać się z sytuacją i przedsięwziąć jakieś środki zaradcze. Prezydent dał rządowi 24 godziny – do jutra w południe – aby rozwiązać konflikt.
To nie działo się w Alejach Ujazdowskich, gdzie od kilku miesięcy protestują polscy rolnicy. Strajk odbył się we Francji i relacjonuje go na bieżąco portal Le Figaro
Komentarze