Adalia Satalecki Adalia Satalecki
241
BLOG

Moi przodkowie spod Waterloo

Adalia Satalecki Adalia Satalecki Rozmaitości Obserwuj notkę 2

          Powierzchnia 400.000 m2  to tak jak teren 22 stadionów piłkarskich. Znajdzie się dziś na nim blisko 7.000 gladiatorów w strojach z epoki, a pojedynek obserwować będzie rekordowa liczba 200.000 kibiców z całej Europy, a może szerzej, z całego świata.

           Bywałem na tym stadionie niedaleko Brukseli dawno temu i wiele razy. Chodziłem po tym pagórkowatym polu wiosną i wyłuskiwałem z ziemi pozostałości sprzed dwóch wieków: obtoczoną błotem, inkrustowaną piachem ołowianą kulę, albo mosiężny guzik któregoś regimentu francuskiej piechoty…Wiosną pod Waterloo spotkać było można więcej poszukiwaczy historycznych skarbów z wykrywaczem metali, niż rolników z pługiem. Lecę do Belgii jutro zobaczyć rekonstrukcję tego największego, bezpośredniego starcia pomiędzy Francją i Anglią. Bilety są cholernie drogie: siedem euro za wejście na teren, aby zobaczyć tych gladiatorów z daleka, albo aż 175 euro za możliwość oddania strzału, opatrzenia rannych, czy dotknięcia jeszcze żywych aktorów widowiska.

        Ale te ceny to nic w porównaniu z kwotą jaką zapłacił za nakrycie głowy cesarza pewien jegomość z Seulu. Otóż w ubiegłym roku, na aukcji w Fontainebleau kapelusz  Napoleona wyceniono w katalogu na 200.000 euro.  Organizatorzy liczyli, że będą mogli zainkasować 300, może 400 tysięcy. A wylicytował go niejaki pan Kim  z Harim Group w Korei za…1.900.000 euro. Pan Kim reprezentował „Mister Lee”, który w towarzystwie czarującej blondynki przyjechał do Fontainebleau w przeddzień licytacji. „Mister Lee” reprezentuje firmę specjalizującą się w produkcji spożywczej. Ten welurowy kapelusz Napoleon miał na głowie w bitwie pod Marengo. Będzie on od dziś symbolem azjatyckiej grupy Harim.  

            Nie wiem, czy ta licytacja była najdroższym kaprysem osoby prywatnej. Pamiętam tylko, że ładnych parę lat temu, staraniem pewnego jegomościa ze Wschodu, zrekonstruowana została bitwa pod Pułtuskiem. Jest ona rozgrywana dość regularnie staraniem samorządu Mazowsza i miasta Pułtuska. Była ona częścią napoleońskiej pierwszej wojny polskiej i rozegrała się zimą 1806 roku. Rosjanin zażyczył sobie jednak, żeby pokaz odbył się latem, przez dwa dni, przy większej publiczności. A po batalii wynajął Teatr Wielki w którym odbyła się druga część widowiska. Wejścia pilnowała wówczas gwardia w strojach z epoki, a wewnątrz można było obejrzeć wystawę z prywatnej kolekcji pana ze Wschodu  ze strojem koronacyjnym (nie wiem, czy autentycznym…) cesarza Francuzów. Taka impreza może być dziełem miliarderów. Mniej zasobni mogą zadowolić się kosmykiem włosów francuskiego dowódcy. Pięć lat temu wylicytowano go w Australii za blisko 20.000 dolarów.

 

          Pod Waterloo i my Polacy mieliśmy swoją cudowną ekipę pod Jerzmanowskim. Stanowili ją najdzielniejsi z dzielnych. Na skraju szosy pozostał nawet po nich pomnik.

          Największa batalia XIX wieku rozegrana zostanie na tej arenie  także dziś, 18 czerwca 2015 roku i toczyć się będzie przez cały week-end. Nie stanie do niej tak jak przed laty 70.000 Francuzów i dwukrotnie większa armia pod dowództwem księcia Anglików. Tak jak powiedziałem, organizatorzy liczą na około 7.000 statystów.

          Po nieudanej wyprawie na Moskwę, po zdradzie Talleyrand’a i Fouche,  pierwszym wygnaniu oraz znacznym osłabieniu morale narodu, już 20 marca 1815 roku, gdy Napoleon wrócił do Paryża, Francja była u kresu sił. Budżet ministerstwa wojny był okrojony. Cesarz nie dysponował armią większą, niż 150.000, w porywach 180.000 żołnierzy. Naprzeciwko niego stawała koalicja monarchów z całej Europy dysponująca 700.000 ludzi. Jesienią 1815 roku monarchowie Anglii, Prus, Austrii i Rosji mogliby dysponować milionem ludzi. Więc Napoleon musiał działać szybko. W maju 1815 roku powołał do swoich jednostek 12.000 oficerów i 110.000 żołnierzy. Byli to jednak nowicjusze z nowego zaciągu, nieobeznani w bitwach podczas piętnastu lat cesarstwa. Ale szło im znakomicie. 16 czerwca pod miejscowością Quatre Bras, pod Ligny i Namur armia pruska sprzymierzona z Anglikami poniosła klęskę. Jej dowódca, marszałek Blucher pił z tego powodu całą noc, więc brytyjski dowódca Wellington stacjonujący w deszczu pod Waterloo nie mógł za bardzo na niego liczyć. Blucher ze swoim korpusem 35.000 żołnierzy był jednak twardzielem. Żołnierze mówili na niego „Pan Naprzód”. To było jedyne polecenie, które ten człowiek powtarzał bez przerwy w trakcie całej kampanii napoleońskiej. A Napoleon pobił go już przecież parę razy. Teraz, aby ostatecznie go dobić, Bonaparte wysłał pod Quatre Bras korpus Grouchy…

           W przeddzień bitwy jak powiedziałem, straszliwie lało. Deszcz ustał dopiero nad ranem. A batalia rozpoczęła się około południa. Pod Waterloo cesarz dysponować będzie zaledwie 70.000 tysiącami mało doświadczonych żołnierzy. Podobne siły zgromadził Wellington. Przez cały dzień nie potrafił on jednak sprostać strategicznemu geniuszowi cesarza i był przekonany, że ostatecznie polegnie.  Po południu był remis. Raz Francuzi, raz Anglicy brali górę, a obaj głównodowodzący słali posłańców do wsi Quatre Bras. Jeden błagał o pomoc Bluchera; drugi zaklinał o przybycie Grouchy. Wreszcie pod wieczór, gdy z blisko 140.000 żołnierzy pozostało po obu stronach zdolnych do walki zaledwie może 40.000 tysięcy, od południowego wschodu rozległy się strzały, później z wyschniętej ziemi uniosły się tumany kurzu, a jeszcze później ukazały się oddziały wojska. Napoleon myślał, że jest uratowany, że to wreszcie wzywany Grouchy przybywa mu z pomocą. Na jego nieszczęście to był Blucher maszerujący na ratunek dowódcy Anglików…Po godzinie 21-ej Wellington dał rozkaz do ostatecznego ataku. Bitwa pod Waterloo została rozstrzygnięta.

          Porażka Napoleona oznaczała koniec pewnego cyklu politycznego, który rozpoczął się we Francji w 1789 roku Rewolucją Francuską, a zakończył Kongresem Wiedeńskim w 1815 roku. Ustanowił on czas względnego spokoju w Europie niemal na okres stu lat.

        Wielokrotnie odwiedzałem z moimi dziećmi Wiedeń i Brukselę. Pod Waterloo składaliśmy kwiaty pod pomnikiem Polaków, żołnierzy Gwardii, a w ogrodzie przed domem, gdzie Napoleon nocował przed bitwą oglądaliśmy dostępne na wyciągnięcie ręki kości znalezione na polu i zgromadzone w maleńkiej, zakratowanej kapliczce.

          Jutro lecę do Brukseli pokazać to miejsce wnukom: Julii i Maksymilianowi. Ich europejskiej historii nie tworzył żaden Kwaśniewski, czy Miller, ale nasi przodkowie, nasi praojcowie spod Wiednia i Waterloo.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości